Nie umiesz wyobrazić sobie bohaterów?
Kliknij
Kliknij
Lękamy się utracić to, co już posiadamy.
Paulo Coelho
Patrzę intensywnie na Avana pełna nieposkromionej nadziei przed tym co wymyśli.
Patrzę intensywnie na Avana pełna nieposkromionej nadziei przed tym co wymyśli.
Jego twarz nie zdradza żadnych emocji.
Sądzę, iż skrywa je głęboko w sobie po, to by strażnik ich nie odczytał.
Stoję przekonana, że czas się zatrzymał i staram się nie denerwować - Mój towarzysz na pewno wymyśli coś przekonującego.
- Avanie co robisz tu o tak późnej porze, w dodatku z tą urokliwą niewiastą? - Słysząc te słowa czuje jak atmosfera napina się, a powietrze gęstnieje do takiego stopnia, że można, by było ciąć je nożem.
Gdyby moje nogi nie przykleiły się do podłoża na pewno byłabym już daleko stąd.
- Chcieliśmy uzyskać trochę czasu tylko dla siebie, ale widzę, że to nie jest możliwe. - Ostry ton mojego wybawiciela przeraża nawet mnie, jest tak wrogi, że znaczenie jego słów nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia.
W jego oczach płonie żywa determinacja.
Do moich uszu dociera ciche krakanie wron, siedzących na pobliskim drzewie, które dodatkowo pogarsza nieprzyjemną sytuacje.
Jesienne powietrze pieści moje policzki, sprawiając, że rumienią się jeszcze bardziej.
- Ja... Naprawdę nie chciałem przeszkodzić Tobie i twojej wybrance panie. - Strażnik wycofuje się, jakby bojąc się gniewu Avana.
Mam ochotę krzyknąć, że nie jestem jego dziewczyną, ale mimo tego, że moje usta otwierają się szeroko nie wydobywa się z nich żaden dźwięk.
Mężczyzna znika za szeroką kolumną, a ja ze świstem wypuszczam powietrze z płuc.
- Myślę, że możemy iść. - Stwierdza Avan, ciągnąc mnie za łokieć.
***
Mam wrażenie, że migoczące gwiazdy śmieją się z mojej naiwności.
Strażnik na pewno na nas doniósł, a odziały Fundrów pewnie wyruszyły na nasze poszukiwania.
Sądząc po tym, że denerwująco spokojny Avan nie odczuwa potrzeby ucieczki, natrafienie na nas długo, im nie zajmie.
Wchodzimy do lasu, w tej przejmującej ciemności nawet ja nie jestem w stanie rozróżnić gatunków wszystkich drzew.
Idziemy bezszelestnie w milczeniu, które towarzyszyło nam również we wcześniejszej drodze.
Wzbiera się we mnie zaciętość jakiej jeszcze nigdy nie odczuwałam.
- Kim jesteś, że tak bardzo cię szanują? - mój głos wydaje się być cichy i kruchy wśród potężnych drzew.
Chłopak zachowuje jakby nie usłyszał mojego pytania co tylko podsyca moją ciekawość.
Przez chwilę mam wrażenie, że nie odpowie, ale, kiedy ponawiam pytanie tempo jego stóp zwalnia.
- Zapewniam, nie chcesz znać mojej historii - Uśmiecham się na tą słabą próbę spławienia mnie.
- Mów.
Patrzy na mnie błagalnie spod gęstych rzęs, a ja walczę ze sobą by mu nie ulec.
- Jestem dzieckiem króla Fundrów - Krew odpływa mi z twarzy kiedy dociera do mnie sens tych słów. - Możesz mi ufać, nie jestem taki jak on. - Mówi jakby się brzydził swojego pochodzenia.
Dopiero wtedy uświadamiam sobie, że odsunęłam się od niego.
- Przepraszam. - Mamroczę pod nosem, wiem, że on nie zrobiłby mi nic złego, ale jestem niewiarygodnie zła, że nie powiedział mi o tym wcześniej.
- Przykro mi z powodu twojej mamy - Mówię szybko, przypominając sobie niedawną tragedie Fundrów.
Avan śmieje się dziwnie, jakbym opowiedziała mu jakiś kiepski dowcip.
- Elena* nie była moją matką, po paru latach ich małżeństwa mój kochany tatuś odważył się powiedzieć jej, że puszczał się ze zwykłymi kobietami na wskutek czego powstałem ja. - W jego głosie wyczuwam stłumiony gniew. - Jestem zwykłym człowiekiem - Po mamie.
- W takim razie... - Krzyk Avana przerywa zdanie, które miałam zamiar wypowiedzieć.
Patrze zdumiona jak chłopak upada na ziemie.
Podbiegam do jego bezbronnego ciała, dostrzegając długą strzałę wbitą w udo.
Kucam i rozglądam się dookoła wypatrując zagrożenia.
Ciemność.
Widzę jego wykrzywioną z bólu twarz i uświadamiam sobie, że nie mam pojęcia co powinnam w tej chwili zrobić.
Kilkakrotnie zawieszam dłonie nad grotem chcąc go wyciągnąć, ale nie mam odwagi by to zrobić.
Ściągam z siebie kurtkę i rozdzieram rękaw T-shirtu.
Jak najdelikatniej dotykam ręką nasady strzały*.
- Byle szybko. - Słyszę sapnięcie Avana.
Nie ociągając się ciągnę za trzon.
Czuję jak po moich policzkach spływają gorące łzy.
Znasz go zaledwie dwa dni a już się do niego przywiązałaś. Gratulację!
Ciasno przewiązuje materiał przez jego ranę.
Drżącymi rękami zawiązuję supeł, a w moim umyśle rodzi się plan.
Zmieniam postać, dzięki czemu udaje mi się unieść chłopaka.
- Musimy wrócić - Szepce szorstkim xantyjskim głosem.
- Nie ma mowy, zabiją cię! - Jego sprzeciw wzrusza mnie, sprawiając, że łzy płyną szybciej.
- Postaram się uciec.
Czuje jak jego mięśnie napinają się.
Szlocham przepraszając.
-Nie mam wyboru, muszę cię zostawić, inaczej nie przeżyjesz! - Zaczynam biec w stronę miasta wrogów, czując, że Axel przesyła mi energię.
- Oni cię zabiją - Jego powieki przymykają się, a ja czuje, że przez improwizoryczny bandaż przesiąka krew, spływając mi po nogach.
- Dam radę, coś wymyślę, a potem wrócę po ciebie - obiecuje.
Z każdym krokiem drzewa rzedną, przybliżając mnie do fundrów.
Wychodzę z lasu, prosto w otwarte ramiona żołnierzy.
***
Słyszę wrogie krzyki skierowane w moją stronę.
Fundrzy wyzywają mnie od najgorszych.
Słyszę obelgi, których nie spodziewałam się nawet po nich.
A potem ich głosy cichną, kiedy uświadamiają kogo trzymam na rękach.
Ranne ciało ich pana spoczywa bezwładnie w moich ramionach.
Wrzeszczę aby mu pomogli, a potem kładę ciało na ziemi wiedząc, że żaden z nich nie podejdzie do mnie w tej postaci.
Oddalam się od Avana na parę kroków, czując jakbym razem z nim traciła istotny kawałek siebie.
Wysoki, przygarbiony mężczyzna podchodzi do rannego i pochyla się nad nim kładąc dłoń na jego nodze.
Ich rasa posiada coś czego zawsze im zazdrościliśmy - Umiejętność uzdrawiania.
Dwóch umięśnionych ludzi podbiega do mnie szybko, a moich sił starcza tylko na jedną prośbę wysłaną do Axela:
Opuść moje ciało. To koniec.
Nie chcę już walczyć, to nic nie da.
Ku mojemu zdziwieniu mój duch nie sprzeciwia się.
Pozwala na to, abym powróciła do swojego ludzkiego ciała.
Nie zwracam uwagi na to gdzie fundrzy mnie ciągną, wiem tylko, że nie do lochu.
Czuje z tego powodu radość, mieszającą się z silnym strachem przed nieznanym.
***
Podczas pisania słuchałam ♫♫♫
No więc po raz kolejny przepraszam, za długą nieobecność.
Wyjątkowo krótki rozdział.
Przepraszam.
Obiecuje poprawę :)
- Myślę, że możemy iść. - Stwierdza Avan, ciągnąc mnie za łokieć.
***
Mam wrażenie, że migoczące gwiazdy śmieją się z mojej naiwności.
Strażnik na pewno na nas doniósł, a odziały Fundrów pewnie wyruszyły na nasze poszukiwania.
Sądząc po tym, że denerwująco spokojny Avan nie odczuwa potrzeby ucieczki, natrafienie na nas długo, im nie zajmie.
Wchodzimy do lasu, w tej przejmującej ciemności nawet ja nie jestem w stanie rozróżnić gatunków wszystkich drzew.
Idziemy bezszelestnie w milczeniu, które towarzyszyło nam również we wcześniejszej drodze.
Wzbiera się we mnie zaciętość jakiej jeszcze nigdy nie odczuwałam.
- Kim jesteś, że tak bardzo cię szanują? - mój głos wydaje się być cichy i kruchy wśród potężnych drzew.
Chłopak zachowuje jakby nie usłyszał mojego pytania co tylko podsyca moją ciekawość.
Przez chwilę mam wrażenie, że nie odpowie, ale, kiedy ponawiam pytanie tempo jego stóp zwalnia.
- Zapewniam, nie chcesz znać mojej historii - Uśmiecham się na tą słabą próbę spławienia mnie.
- Mów.
Patrzy na mnie błagalnie spod gęstych rzęs, a ja walczę ze sobą by mu nie ulec.
- Jestem dzieckiem króla Fundrów - Krew odpływa mi z twarzy kiedy dociera do mnie sens tych słów. - Możesz mi ufać, nie jestem taki jak on. - Mówi jakby się brzydził swojego pochodzenia.
Dopiero wtedy uświadamiam sobie, że odsunęłam się od niego.
- Przepraszam. - Mamroczę pod nosem, wiem, że on nie zrobiłby mi nic złego, ale jestem niewiarygodnie zła, że nie powiedział mi o tym wcześniej.
- Przykro mi z powodu twojej mamy - Mówię szybko, przypominając sobie niedawną tragedie Fundrów.
Avan śmieje się dziwnie, jakbym opowiedziała mu jakiś kiepski dowcip.
- Elena* nie była moją matką, po paru latach ich małżeństwa mój kochany tatuś odważył się powiedzieć jej, że puszczał się ze zwykłymi kobietami na wskutek czego powstałem ja. - W jego głosie wyczuwam stłumiony gniew. - Jestem zwykłym człowiekiem - Po mamie.
- W takim razie... - Krzyk Avana przerywa zdanie, które miałam zamiar wypowiedzieć.
Patrze zdumiona jak chłopak upada na ziemie.
Podbiegam do jego bezbronnego ciała, dostrzegając długą strzałę wbitą w udo.
Kucam i rozglądam się dookoła wypatrując zagrożenia.
Ciemność.
Widzę jego wykrzywioną z bólu twarz i uświadamiam sobie, że nie mam pojęcia co powinnam w tej chwili zrobić.
Kilkakrotnie zawieszam dłonie nad grotem chcąc go wyciągnąć, ale nie mam odwagi by to zrobić.
Ściągam z siebie kurtkę i rozdzieram rękaw T-shirtu.
Jak najdelikatniej dotykam ręką nasady strzały*.
- Byle szybko. - Słyszę sapnięcie Avana.
Nie ociągając się ciągnę za trzon.
Czuję jak po moich policzkach spływają gorące łzy.
Znasz go zaledwie dwa dni a już się do niego przywiązałaś. Gratulację!
Ciasno przewiązuje materiał przez jego ranę.
Drżącymi rękami zawiązuję supeł, a w moim umyśle rodzi się plan.
Zmieniam postać, dzięki czemu udaje mi się unieść chłopaka.
- Musimy wrócić - Szepce szorstkim xantyjskim głosem.
- Nie ma mowy, zabiją cię! - Jego sprzeciw wzrusza mnie, sprawiając, że łzy płyną szybciej.
- Postaram się uciec.
Czuje jak jego mięśnie napinają się.
Szlocham przepraszając.
-Nie mam wyboru, muszę cię zostawić, inaczej nie przeżyjesz! - Zaczynam biec w stronę miasta wrogów, czując, że Axel przesyła mi energię.
- Oni cię zabiją - Jego powieki przymykają się, a ja czuje, że przez improwizoryczny bandaż przesiąka krew, spływając mi po nogach.
- Dam radę, coś wymyślę, a potem wrócę po ciebie - obiecuje.
Z każdym krokiem drzewa rzedną, przybliżając mnie do fundrów.
Wychodzę z lasu, prosto w otwarte ramiona żołnierzy.
***
Słyszę wrogie krzyki skierowane w moją stronę.
Fundrzy wyzywają mnie od najgorszych.
Słyszę obelgi, których nie spodziewałam się nawet po nich.
A potem ich głosy cichną, kiedy uświadamiają kogo trzymam na rękach.
Ranne ciało ich pana spoczywa bezwładnie w moich ramionach.
Wrzeszczę aby mu pomogli, a potem kładę ciało na ziemi wiedząc, że żaden z nich nie podejdzie do mnie w tej postaci.
Oddalam się od Avana na parę kroków, czując jakbym razem z nim traciła istotny kawałek siebie.
Wysoki, przygarbiony mężczyzna podchodzi do rannego i pochyla się nad nim kładąc dłoń na jego nodze.
Ich rasa posiada coś czego zawsze im zazdrościliśmy - Umiejętność uzdrawiania.
Dwóch umięśnionych ludzi podbiega do mnie szybko, a moich sił starcza tylko na jedną prośbę wysłaną do Axela:
Opuść moje ciało. To koniec.
Nie chcę już walczyć, to nic nie da.
Ku mojemu zdziwieniu mój duch nie sprzeciwia się.
Pozwala na to, abym powróciła do swojego ludzkiego ciała.
Nie zwracam uwagi na to gdzie fundrzy mnie ciągną, wiem tylko, że nie do lochu.
Czuje z tego powodu radość, mieszającą się z silnym strachem przed nieznanym.
***
Podczas pisania słuchałam ♫♫♫
No więc po raz kolejny przepraszam, za długą nieobecność.
Wyjątkowo krótki rozdział.
Przepraszam.
Obiecuje poprawę :)
Kolejny świetny rozdział, ach przyjemnie się czyta, piszesz tak, że śledząc tekst czuję się jakbym była świadkiem tych wszystkich wydarzeń ;)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny ;)
Aaa, super, że przedłużyłaś rozdział! :))
UsuńMoc uzdrawiania?! Noo ej, w moim też będzie o tym wątek ;D
Przyznam że przyjemnie się czyta, dziękuję ci za BARDZO miły komentarz na naszym blogu.Pozdrawiam i zapraszam ponownie .
OdpowiedzUsuńEmily
Bardzo chętnie pokomentuje, bo bardzo fajnie prowadzisz bloga. Dodaje także do obserwowanych, zrewanżujesz się ?? Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://wiki-me-and-you.blogspot.com/ :):):)
OdpowiedzUsuńMimo, że krótki, cudny . ;3 zgadzam się z wyższymi komentarzami. Jestes świetna ! :) Czekam na nexta . :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Avan ma w sobie coś z księcia.
OdpowiedzUsuńCiekawe kto go zaatakował...
To miłe, że Elaine postawiła jego dobro nad swoim.
Ciekawe czy Fundrzy (dobrze piszę?) jakoś jej to wynagrodzą?
Pozdrawiam!
Tak dobrze napisałaś dzięki za komentarz :)
Usuńsupeer *.*
OdpowiedzUsuńmusze tylko przeczytac poprzednie rozdzialy xd
Świetny blog, ciekawi mnie ta historia. Pisz dalej i powiadamiaj mnie o tym, z chęcią przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńGenialne ..
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dziś wszystkie rozdział i już nie mogę doczekać się kolejnych części opowiadania :P
Pozdrawiam : http://youknowiwilltakeyoutoanotherworld.blogspot.com/
Bardzo spodobał mi się twój blog, dodaję do obserwowanych i czekam na następny :]
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, w czwartek postaram się dodać nowy rozdział ;)
http://toogoodtoolose.blogspot.com/
Ejj, no. Czemu nie uciekła? Jakby się uparła, to by uciekła ;) Noo, coś tu iskrzy między Elaine i Avanem ;33 Wszystko super, ale trochę męcząca jest ta wyśrodkowana czcionka, szczególnie przy dialogach. Ale to tylko szczegół ;) No i chyba uduszę cię normalnie za skończenie w takim momencie! Teraz będę ciągle klikać F5 i srać jak nie będzie nowego rozdziału! ;D A Elaine tak jakoś kojarzy mi się z Victorią Justice, albo Shailene Woodley. Nie wiem czemu. Shailene wygląda czasami jak jakaś wróżka, albo chochlik >< ;D
OdpowiedzUsuńNom, czekammm! ;*
Łoooo.! Kolejny wielki talent znalazłam?! Poważnie mówię - rewelacja ;* Nie no muszę dodać do obserwowanych :) Czekam na następne notki ;))
OdpowiedzUsuńhttp://beyourseeelf-lifestyle.blogspot.com/
Wreszcie kolejny rozdziałek!!! I love it!!! xD
OdpowiedzUsuńO jeny ..! Nie wiem jak inni dla mnie ten rozdział jest taki romantyczny ..! Mam nadzieje , że oni kiedyś będą razem ..! Normalnie mnie zadziwiasz twój pomysł na opowiadanie jest nie zwykły ..Jak dostał myślałam , że nie wyrobię ..
OdpowiedzUsuńBussi
Hejj, kiedy piąty?? ;) Skończyłaś w takim momencie i nie dodajesz nowego rozdziału! ;p Nie skazuj mnie na takie męczarnie!! ;D
OdpowiedzUsuńU mnie pojawił się trzeci rozdział ;]
[the-night-hunters.blogspot.com]
rewelacja..!
OdpowiedzUsuń